Anioły biznesu czy venture capital?

Jakub Szczotka19.07.2021 r.

Historia pokazuje, że losy startupów są nierozerwalnie związane z pieniędzmi zewnętrznych inwestorów. Kto wie, gdzie dziś byłyby Google, Apple, TikTok czy Airbnb, gdyby ich założyciele nie napotkali na swojej drodze ludzi skłonnych wyłożyć środki na nowatorski wówczas pomysł?

Oczywiście te przykłady to chlubne wyjątki. W rzeczywistości mało który startup odnosi sukces, szczególnie tak spektakularny jak osiągnięcia wspomnianych firm. Naturalnie, inwestorzy doskonale zdają sobie sprawę z tego stanu rzeczy, co więcej, tolerują go. Dlaczego? Ponieważ inwestując (przeważnie) swoje pieniądze, nie celują w ich podwojenie czy potrojenie, o nie. Zależy im na zdecydowanie większym zwrocie. Przyjrzyjmy się więc bliżej procesowi pozyskiwania zewnętrznego kapitału.

Kto może wyłożyć środki na rozwój Twojego biznesu?

Finansowanie startupów to dość obszerne zagadnienie, poświęciliśmy mu nawet osobny artykuł i zapewne jeszcze nie raz wrócimy do tego tematu. W tym tekście skupimy się na dwóch najpopularniejszych źródłach pozyskiwania zewnętrznego kapitału przez firmy: funduszach venture capital oraz aniołach biznesu.

Podstawowe informacje o obu formach finansowania znajdziesz w artykule Anioły biznesu, aniołowie biznesu — kim są i jak do nich trafić? oraz Jak wygląda rynek venture capital w Polsce?

 

 

Jakie firmy najczęściej uzyskują zewnętrzne finansowanie? Skalowalne!

Jeżeli jesteś naszym stałym czytelnikiem, to zapewne nie raz przeczytałeś, że ciężko o jedną definicję startupu. O ile nadal obstajemy przy tym stanowisku, o tyle w kontekście zdobywania środków to właśnie skalowalność jest kluczem. I to właśnie ona może posłużyć za kryterium odróżniające startupy od „klasycznych” młodych firm. Co więc rozumiemy poprzez skalowalność?

Zacznijmy od zarysowania obrazu klasycznej młodej firmy. Na potrzeby naszego przykładu przyjrzyjmy się lokalnemu dostawcy Internetu w średniej miejscowości. Po założeniu biznesu jego przedsiębiorstwo stopniowo zdobywało kolejnych klientów, podłączając ich do rozwijającej się sieci.

Na początku działalności w opisywanej firmie pracowało 3 pracowników i wraz ze wzrostem obrotów, kadra zwiększyła się do 15 osób, podwajając przy okazji zyski. Czemu ta przykładowa firma nie jest okazją inwestycyjną dla aniołów biznesu lub funduszy venture capital? Ponieważ nasz dostawca nie jest w stanie w krótkim czasie przeskoczyć ograniczających go czynników.

Nawet w skrajnie optymistycznym scenariuszu zakładającym brak konkurencji i zero przeciwności losu, nasz przykładowy przedsiębiorca nie podłączy więcej osób, niż mieszka w jego miejscowości. Oznacza to, że jego firma nie ma potencjału, by w ciągu 10 lat zwiększyć przychody kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt razy.

 

 

Za drugi przykład weźmy wspomniane już wcześniej Airbnb, które — co dziś ciężko sobie wyobrazić — w 2008 roku było firmą prowadzoną przez trzy osoby. Co sprawiło, że dziś Airbnb zatrudnia ich ponad 5000, działa na całym świecie i jest wyceniane na ponad 80 mld dolarów (lipiec 2021)? Skalowalność!

Pomysł założycieli portalu był prosty: znaleźli niszę na rynku (mała dostępność przystępnych cenowo miejsc noclegowych) i stworzyli marketplace wypełniający ją w sposób, który dało się szybko rozbudować na zdecydowanie większą skalę.

W teorii oba przykłady należą do branży technologicznej, w praktyce tylko ten drugi biznes da się w krótkim czasie rozwinąć na tyle, by obsługiwał miliony klientów, nawet jeżeli przez pierwsze kilka lat działalności przynosił straty.

 

 

Właśnie w takie biznesy chcą inwestować anioły biznesu i fundusze venture capital

Zazwyczaj jednak robią to na innych etapach rozwoju spółki. Anioły biznesu to bogate osoby, które inwestują swoje prywatne środki w przedsięwzięcie, w które wierzą. Najczęściej inwestowane sumy nie przyprawiają o zawrót głowy i mieszczą się w przedziale od kilkunastu do kilkuset tysięcy złotych.

Wysokość wspomnianych kwot sprawia, że z reguły anioły biznesu inwestują w firmy na wczesnym etapie działalności. Dla kontrastu — największa suma finansowania pozyskana w 2020 roku w Polsce to 331 mln złotych.

Sporym plusem bycia aniołem biznesu jest swoboda. Inwestując własne pieniądze, każdy z nich jest sam sobie „sterem, żeglarzem, okrętem”. Anioły biznesu osobiście spotykają ludzi, którzy ubiegają się o ich pieniądze, samodzielnie prześwietlają ich firmy i ich biznesplany, i w ostateczności ponoszą pełną odpowiedzialność za podjęte decyzje oraz zainwestowany kapitał.

Zazwyczaj tacy inwestorzy mają na swoim koncie kilka stworzonych biznesów. Nierzadko używają zarobionych wcześniej pieniędzy, by znaleźć obiecujących młodych przedsiębiorców, przekazać im swoją wiedzę merytoryczną, użyczyć swoich kontaktów biznesowych i wreszcie — zarobić.

 

 

Im młodsza spółka, tym bardziej ryzykowna inwestycja

Mimo nieskromnej nazwy, anioły biznesu to nadal ludzie z krwi i kości. Fizycznie są w stanie sprawdzić ograniczoną ilość ofert, z których wybrać mogą raptem kilka. Jak odróżnić dobrze zapowiadającą się firmę od tej z marnymi widokami na rozwój? To zadanie, któremu każdy anioł biznesu musi sprostać sam. Chyba że dołączy do grupy, znanej jako sieć aniołów biznesu.

Taka sieć zrzesza od kilku do kilkunastu inwestorów, którzy razem wyszukują najlepsze okazje inwestycyjne. Często zatrudniają też osoby trzecie, które biorą na siebie część pracy związanej z filtrowaniem potencjalnych ofert czy due dilligence.

Przynależność do takiej grupy wiąże się zazwyczaj ze wpisowym, które pokrywa koszty zatrudnienia dodatkowych osób. Członkostwo w zorganizowanej grupie umożliwia inwestorom wymianę doświadczeń i informacji, co powinno wpływać na trafność podejmowanych przez nich decyzji.

Która opcja jest lepsza? O tym każdy anioł biznesu decyduje sam, ważąc plusy i minusy obu rozwiązań, wybierając to, która bardziej pasuje do jego charakteru i profilu inwestycyjnego.

 

 

Anioły biznesu najczęściej finansują przedsiębiorstwa we wczesnej fazie rozwoju

Jak już wcześniej wspomnieliśmy, kapitał, jaki zapewniają, jest ograniczony. A im szybciej rozwija się dana firma, tym większych środków będzie potrzebować. Co, gdy potrzeby finansowe idą nie w setki tysięcy, a raczej w miliony złotych?

W tym momencie na horyzoncie pojawiają się fundusze venture capital (ponownie odsyłamy do artykułu, w którym tłumaczymy podstawowe pojęcia związane z venture capital). Ich schemat działania wygląda następująco. „Życie” funduszu zaczyna się od osoby (lub osób), która określana jest mianem managing directora lub general partnera (GP). Zazwyczaj to znany i szanowany inwestor, który ma na swoim koncie sukcesy jako przedsiębiorca/lub z powodzeniem dokonywał inwestycji w innych funduszach. Doświadczenie i wiedza takiej osoby to czynniki, dzięki którym inni inwestorzy są skłonni powierzyć jej swoje środki.

General partner ma dwa główne zadania. Pierwszym jest przekonać działających indywidualnie aniołów biznesu, przeróżne instytucje oraz innych inwestorów, że potrafi znaleźć firmy z potencjałem, pomóc im w rozwoju, a na końcu wypracować spory zysk z inwestycji. Drugim zadaniem GP jest wcielenie tego ambitnego planu w życie.

Czyj kapitał tworzy fundusze venture capital?

Inwestorzy, których środki tworzą dany fundusz, nazywani są inwestorami instytucjonalnymi (albo limited partners). Ich wpływ na sprawy i działanie funduszu jest znikomy. Plusem tego stanu rzeczy jest ich ograniczona odpowiedzialność za inwestycje, które nie idą zgodnie z planem.

 

 

Fundusze venture capital zarabiają na dwa sposoby

Pierwszym z nich jest opłata, jaką pobierają od inwestorów instytucjonalnych. Jej wysokość to zazwyczaj 2% zebranego kapitału rocznie, pobierane przez okres inwestycji.

Drugi z nich to tzw. carry albo carried interest. To udział w zysku danego funduszu. Zazwyczaj mowa tu o około 20%. Jak wygląda to w praktyce?

Załóżmy, że fundusz venture capital zebrał 100 milionów złotych, z których przez 3 lata zainwestował 94 mln (6% stanowiły koszty zarządzania). Po kilku latach działalności wygenerował 500 milionów złotych zwrotu. Zysk w takim wypadku to 500 mln - 100 mln = 400 mln.

To właśnie z tej ostatniej liczby pobierane jest carried interest. W naszym przykładzie oznacza to 20% z 400 mln, czyli 80 mln. Tyle właśnie wyniesie zysk funduszu z omawianej inwestycji. Do inwestorów, którzy użyczyli swojego kapitału na stworzenie rozpatrywanego funduszu, wróci zaś 420 mln złotych (czyli zainwestowany kapitał + wypracowany zysk).

 

 

Trafny wybór obiecującego biznesu to prawdziwa sztuka

Dlaczego? W praktyce bowiem około 70% procent startupów wspieranych przez aniołów biznesu i fundusze venture capital upada w pierwszych kilku, kilkunastu miesiącach działalności. Co więcej, tylko w przypadku ułamka tych, którym udaje się przetrwać, możemy mówić o zyskach na poziomie kilkuset (i więcej) procent zainwestowanej kwoty.

Wybór odpowiedniego „konia” w wyścigu o miano kolejnego Facebooka, Google'a czy Amazona to bardzo trudne zadanie, ale wysokość potencjalnej nagrody sprawia, że chętnych nie brakuje.

Tak wyglądają kulisy inwestycji w startupy

Mamy nadzieję, że pomogliśmy zrozumieć Ci motywy działania aniołów biznesu oraz funduszy venture capital. Pozyskanie zewnętrznego inwestora dla Twojego przedsiębiorstwa to niełatwe zadanie, ale przykłady zarówno z rodzimego podwórka, jak i wielu dzisiejszych bigtechowych gigantów pokazują, że to gra warta świeczki.

 

 

Szukasz anioła biznesu albo finansowania venture capital?

Napisz do nas. Z własnego doświadczenie wiemy, jak trudne może być pozyskiwanie kapitału na rozwój. Wiemy również jak, skutecznie negocjować z aniołami biznesu i funduszami VC. Umów się na bezpłatną konsultację, a zobaczymy, jak możemy pomóc w rozwoju Twojego biznesu.

Przeczytaj także: jak wyglądał rok 2021 na polskim rynku venture capital.